Artur Kocięcki




Strona główna
Aktualności
Biogram
Kariera teatralna
Kariera filmowa
Twórczość
Galeria
Demo
Archiwum
Kontakt

 
 
 

Role dyplomowe:

• Teatr - Michel de Ghelderode, postać: Boraks; Szalej, reżyseria: R. Ronczewski, Teatr Wybrzeże – Gdańsk, data premiery: 1985-03-30
• Sceny z Szekspira – wg W. Shakespeare’a - collage muzyczny, reżyseria: I. Mielczarek, Teatr Wybrzeże – Gdańsk, data premiery: 1985-04-27
• W małym dworku - S. I. Witkiewicz, postać: Dyapanazy Nibek, reżyseria: R. Major, Teatr Wybrzeże - Gdańsk, data premiery: 1985-06-15

Niektóre role teatralne:

• Scypion - "Caligula" A. Camus, reż. J. Pazdro, Teatr Polski w Poznaniu
• Budyń – „Kompot” J. Kofta, B. Rychter, reż. G. Mrówczyński, Teatr Polski w Poznaniu
• Hickory – Blaszany Drwal – „Czarodziej z Krainy Oz” F. L. Baum, reż. D. Miłkowski, Teatr Rozrywki w Chorzowie
• Marek - "Apetyt na czereśnie" A. Osiecka, reż. D. Miłkowski, Teatr Rozrywki w Chorzowie
• Błazen - "Kat i błazen" Vericha i Voscovec, reż. M. Prohazka, Teatr Rozrywki w Chorzowie
• Don Kichot, Cervantes, Alonso – „Człowiek z La Manchy” D. Wasserman, reż. A. Rozhin, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Hrabia Ferri Hegedus - "Wiktoria i jej huzar" P. Abraham, reż. R. Zarewicz, gościnnie - Teatr Muzyczny w Lublinie
• Diabeł - „Pan Twardowski” I. Szczepańska, reż. R. Zarewicz, gościnnie – Teatr Muzyczny w Lublinie
• Piotr Wysocki - "Noc listopadowa" S.Wyspiański, reż. A. Żarnecki, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Sindbad - "Przygody Sindbada żeglarza" B.Leśmian, reż. C. Karpiński, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Kirkor - " Balladyna" J. Słowacki , reż. P. Łysak, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Kleont – „Mieszczanin szlachcicem” Molier, reż. C. Karpiński, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Pijak – „Ślub” W. Gombrowicz, reż. M. Kochańczyk, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Gustaw - "Śluby panieńskie" A.Fredro, reż. A. Żarnecki, Teatr Kameralny w Lublinie
• Piotr Siergiejewicz Trofimow - "Wiśniowy sad" A.Czechow, reż. P. Łysak, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• D’Artagnan - "Trzej Muszkieterowie" A. Dumas, reż. T.Grochoczyński, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Valentine Coverly - "Arkadia" T. Stoppard, reż. K. Babicki, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Zbyszko - "Moralność Pani Dulskiej" G.Zapolskiej, reż. A. Żarnecki, Teatr Kameralny w Lublinie
• Dick - „Zagraj to jeszcze raz, Sam” W. Allen, reż. J. Jasiński, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Walery - "Skąpiec" Molier, reż. A. Żarnecki, Teatr im. Osterwy w Lublinie,
• Kapitan Iwan Koller - "Diabelskie nasienie" I. Brešan, reż. K. Babicki, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Hortensjo - "Poskromienie złośnicy" W. Shakespeare, reż. B.Tosza, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Niegus – „Wesoła wdówka” F. Lehar, reż. Z. Czeski, gościnnie - Teatr Muzyczny w Lublinie
• Hilmar – „Legoland” Dirk Dobbrow, reż. Grzegorz Kempinsky - Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Jewgienij Pawłowicz Radomski – „Idiota” F. Dostojewski reż. K. Babicki, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Lorenzo Miller - "Bóg" W. Allen, reż. Grzegorz Kempinsky, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Banko - "Makbet" W. Shakespeare, reż. Leszek Mądzik, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Konrad – „Wiele hałasu o nic” W. Shakespeare reż. Tadeusz Bradecki, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Major - "Zamknęły się oczy Ziemi" P. Huelle, reż. Krzysztof Babicki, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Wengierowicz-ojciec - "Płatonow" A. Czechow, reż. Agnieszka Korytkowska-Mazur, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Pan Bouvier - "Napis" G. Sibleyras, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr im. Osterwy w Lublinie.
• Sędzia Soplica - "Pan Tadeusz" A.Mickiewicz, reż. Mikołaj Grabowski, Teatr im. Osterwy w Lublinie
• Policjant – „Antygona w Nowym Jorku” J. Głowacki, reż. Jan Hussakowski, Teatr im. J. Osterwy w Lublinie


 

Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, czyta Artur Kocięcki - #zostanwdomu

 

 
 
 
 
 
 
 

 

 

"Napis", czyli awantura o ch.

"Napis" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Anna Fit w Gazecie Wyborczej - Lublin.
 

«Ostatnia w tym sezonie premiera w Teatrze im. Juliusza Osterwy już za nami. Tym razem reżyser Artur Tyszkiewicz wziął na warsztat nasz konformizm.

"Napis" to sztuka, w której francuski dramaturg Gérald Sibleyras rozprawia się z pustymi hasłami i napuszoną poprawnością. A powodem całego ambarasu jest tytułowy napis. Jego ofiarą pada pan Lebrun - nowy lokator eleganckiego bloku, który wprowadza się tam razem ze swoją żoną. Ich dobre samopoczucie w nowym miejscu skutecznie burzy hasło "Lebrun = ch**" wyryte w windzie, tuż pod lustrem. Bohater zamiast zniszczyć napis i udawać, że wszystko jest w porządku, postanawia przeprowadzić prywatne śledztwo wśród mieszkańców.

Pojawia się wróg

Rozmowy z sąsiadami, którzy w swoim mniemaniu reprezentują nowoczesne poglądy, obnażają ich bezmyślność. Okazują się ludźmi, którzy bezrefleksyjnie przyjmują medialne komunikaty i ślepo wierzą w to, co przeczytają w gazetach. Rzucają hasła slogany, których często nie rozumieją. Wszelkie refleksje zastępuje u nich wyuczony i wypracowany przez lata konformizm, przyklejone uśmiechy i sztywne zasady, którym trzeba się podporządkować pod groźbą ostracyzmu. Na czele ich słowników znajduje się otwartość, nowoczesność, wspólnota oraz tolerancja, która tak naprawdę jest zupełnym jej brakiem.

Nowy sąsiad jest nieufny wobec wszystkich zasad rządzących tym małym światem, więc szybko staje się wrogiem hermetycznej społeczności.

Monitoring w akcji

Tekst Sibleyrasa doczekał się w Polsce kilku realizacji. W Lublinie wyzwanie podjął Artur Tyszkiewicz. Jego spektakl jest oszczędny w formie - nie ma w nim wyszukanej scenografii, rekwizytów czy wymyślnej charakteryzacji. Zresztą nie są one do niczego potrzebne. Nowością w Teatrze im. Juliusza Osterwy są materiały wideo - zapisy z osiedlowego monitoringu, świetnie dopełniają akcję rozgrywającą się na scenie.

Wśród aktorów na szczególną uwagę zasługuje postać pana Bouviera, którego rewelacyjnie zagrał Artur Kocięcki.

» "Śledztwo w sprawie napisu, czyli awantura o ch..." Anna Fit Gazeta Wyborcza - Lublin online 17-06-2013

e-teatr.pl - wortal teatru polskiego © Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego

 

Poezja brudu i metafizyka nudy – Irina Lappo

 

Pakujemy manatki jest sztuką, w której – jak podliczył sam autor – występuje „6 rodzin, 5 zakochanych, 3 niezamężne dziewice, 9 nieboszczyków, 8 pogrzebów, 4 wdowy, 3 Amerykanów, 11 walizek, niemowlę, homoseksualista, prostytutka, jąkała i garbus – wszyscy bardzo nieszczęśliwi, lecz zabawni”. W lubelskim spektaklu decyzją realizatorów redukcji poddano Amerykanów, walizki i zakochanych, lecz zachowano istotę Levinowskiego tekstu – niejednoznaczność gatunkową, dającą o sobie znać już w podtytule (Komedia na osiem pogrzebów). Oparty na dystansie wobec najbardziej traumatycznych zdarzeń humor Hanocha Levina nie zna granic i nie uznaje tematów tabu. Kłopoty z wypróżnieniem są równie dobrym tematem żartów, jak pogrzeb. Reżyser Artur Tyszkiewicz nie rezygnuje ani z rodzajowości, ani z groteskowej dosadności, ani z lirycznego tonu. Doskonale wyważony balans między smutkiem a wesołością owocuje brawurowym połączeniem okrucieństwa z rozpaczliwym sarkazmem. Wulgarny język równoważy się z bezpretensjonalną farsą scen tanecznych. Nużące tempo ujęć rodzajowych kontrastuje z pełnią życia, którą tryskają postacie podczas pogrzebów. Próba opisu lubelskiej wymaga mnożenia sprzecznych epitetów, bo spektakl jest plebejski i metafizyczny zarazem, nudny i bardzo śmieszny, niesmaczny i pełny poezji.

Tyszkiewicz buduje nastrój monotonnego, nudnego życia drastycznie spowolniając tempo spektaklu. Nieszczęśliwe postacie snują się po scenie jak lunatycy, cyzelują słowa, niemal każda wypowiedziana fraza jest kontrapunktowana pauzą, ale nie ciszą, w tle biją dzwony, coś stale rzępoli i skrzypi (muzyka: Jacek Grudzień). Tło muzyczne obrazuje w spektaklu bieg czasu, niezauważalny i nieuchronny, cisza oznacza, że czas się skończył. Paradoksalnie – każda chwila ciszy staje się wytchnieniem, bezruchem, możliwością dotknięcia absolutu, zaś muzyka jest czasem – powolnym lub szybkim, płynącym (i brzmiącym) inaczej dla każdej z postaci.

Z tego konfliktu spektakl wychodzi obronną ręką dzięki rzetelnej pracy aktorów, bowiem pełna błyskotliwych obserwacji obyczajowych rodzinno-społeczna sztuka Levina stoi właśnie aktorstwem. Spektakl został popisowo zagrany przez niemal cały lubelski zespół.

Najśmieszniejszą scenę stworzyli Artur Kocięcki i Daniel Dobosz. Zaprezentowany przez nich podryw na dyskotece, a zwłaszcza gejowski taniec godowy w wykonaniu Kocięckiego był dość subtelny, by nie stoczyć się do poziomu niesmacznej karykatury, lecz tak wyrazisty, że rozśmieszał do łez.

 

 

 

 

Bóg i szczypta seksu

 

"Bóg" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Łódź.

 

 

http://www.e-teatr.pl/pl/zdjecia/lublin/plakaty/%28150x0%29bog_plakat.jpg

 

«Bohaterowie literaccy żalą się na swój los rozbawiając publiczność do łez. Tak śmiesznie jak podczas premiery "Boga" Woody Allena w reżyserii Grzegorza Kempinky'ego nie było w Teatrze Osterwy już dawno.

Lubelska inscenizacja napisanej w 1975 roku sztuki "Bóg" jest po prostu świetna. To wspaniałe, że są ludzie, którzy potrafią rozbawić innych i że w ogóle my jeszcze możemy i potrafimy się dać w to wciągnąć i tak się śmiać, jakby na świecie nie było nic innego niż aktorskie żarty. Komu w duszy i w życiu nie gra, niech - na Boga - idzie na "Boga", będzie mu lepiej, a komu jest dobrze, temu po spektaklu będzie jeszcze lepiej. Konwencja teatru w teatrze wykorzystana w tej sztuce, bardzo pojemna i elastyczna, świetna do zabawy, ze swej natury sugeruje jakieś konteksty, pozwala ukryć głębsze sensy pod płaszczykiem zdrowego chichotu.

Rzecz jasna dla aktorów to praca i to bardzo ciężka, pot się leje, grają na wysokich obrotach, bo reżyser Grzegorz Kempinsky zrobił spektakl bardzo dynamiczny, o tempie naddźwiękowym, o drzemaniu nie ma zatem mowy i tylko oczy wszystkim łzawią ze śmiechu. Sztuka ma taką strukturę, że otwarta jest na ulokalnienia; tekst adaptacji powstał w części podczas improwizacji na próbach po to, aby punktował to, co widzowi znajome. Stąd też na przykład Doris Levine, czyli Dorota Lewińska (Monika Babicka) pochodzi (w sztuce) z Lubartowa, chociaż rzecz jasna Woody Allenowi nawet się nie śniło, że jest takie miasteczko. Aktorzy raz grają siebie samych (to ciekawe, czy można, a jak można, to jak to jak, grać siebie samego?), raz antyczne postacie, a w trzecim planie - bohaterów z innych sztuk. Mają te dialogi pewien smaczek autohumorystyczny. Kiedy Doris Levine jako aktorka czyli Monika Babicka w pewnej chwili wypowiada taką kwestię: - A mówiłam, że to nie ja donoszę (w domyśle: donoszę do dyrektora teatru, co się w teatrze dzieje), to bardziej od innych śmieją się ci, którzy wiedzą, że wypowiadająca tę kwestię aktorka jest żoną dyrektora teatru. Wiadomo o co też chodzi na przykład kiedy Lorenzo Miller czyli Artur Kocięcki mówi, że śpieszy się na casting do Warszawy.

A zaczyna się niewinnie, trochę drętwo, kiedy pisarz Schizokrates (Jerzy Rogalski) rozmawia z aktorem Kretynikiem (Wojciech Dobrowolski), zastanawiając się nad końcem swojej sztuki, tragedii antycznej, którego im wciąż brakuje. Nagle i niepostrzeżenie niemal wszystko w dialogach zaczyna śmieszyć, jednocześnie przez głowę przelatuje wiele pytań, a więc - komedia filozofią podszyta. Ta teatralna wirówka przyśpiesza jeszcze w momencie pojawiania się na scenie bohaterów literackich, którzy pouciekali ze swoich sztuk. Więc oto zjawia się Kordian - czy też w aktorze "ożywa" kwestia Kordiana, ze sławnymi słowami "stąd czarne skrzydła myśli nad światem rozwinę" wypowiadanymi "na najwyższej igle góry Mont-Blanc". W galopującym tempie wibrują nastroje, nagle natężają się emocje i wibracje, co i rusz aktorów - rzecz jasna: i publiczność - obezwładniają przeżycia coraz to innych bohaterów.

Sztuka każe nam przeskakiwać z postaci na postać, co też rodzi oczywistą myśl, że te tak przeżywane przez nas kanoniczne postacie literatury i dramatu symbolizujące wielkie sprawy, to dziwne i ulotne twory, może rodzaj konwencji wciągającej i widzów i aktorów? Więc kiedy leci kwestia Kordiana, jak cierpnąć ma skóra romantyczno-patriotycznie, skoro gęba się śmieje, gdy słyszymy tekst Słowackiego. Nagle pojawia się chochoł z Wesela, czyli Szymon Sędrowski i przez kwadrans już zupełnie zniewala publiczność; cała sale trzęsie się w konwulsjach radosnego śmiechu. Chochoł uciekł z "Wesela", bo nie ma tam Boga. - Nie ma Boga? - No może jest, ale jaki smutny! - tłumaczy. Żeby było na całego, dwa razy aktorzy fruwają (Łukasz Król) w powietrzu zjeżdżając na linie, raz nad widownią a potem nad sceną.

Zacieranie granic między różnymi rodzajami fikcji a rzeczywistością jest niebywałym atutem tego tekstu - i spektaklu, otwiera kapitalne pole do zabaw słownych i sytuacyjnych, gry cytatami, zapożyczeniami, sugestiami, karykaturami. Nawet granicę między sceną a widownią Kempinsky zatarł, bo sztuka zaczyna się przy nieco podniesionej kurtynie a aktorzy szwendają się między fotelami z różnymi teatralnymi gadżetami. Proste odwrócenia okazują się w takiej scenerii generatorami sensów i problemów, tyleż zabawnych, paradoksalnych i śmiesznych co filozoficznych. Dręczące ludzkość pytanie, czy Bóg istnieje, Woody Allen stawia również w taki frywolny sposób. W sztuce poznajemy odpowiedź, brzmi ona: tak. Ale ta odpowiedź okazuje się zabójcza dla posłańca, który ją przekazuje królowi (Roman Kruczkowski), bo król zdaje sobie sprawę, że będzie przed Bogiem odpowiadał za swe zbrodnie. Przesłanie tej komedii, że jesteśmy za siebie odpowiedzialni, Woody Allen podsuwa nam udekorowane żartami.

Para Jerzy Rogalski - Wojciech Dobrowolski znakomicie prowadzi cały spektakl, przy czym Rogalski ma o tyle dobrze, że nie musi dużo biegać, co z kolei jest cechą charakterystyczną Kretynika granego przez Dobrowolskiego, który dwoi się i troi, i niczym fryga jest wszędzie. Scena kiedy Rogalski kieruje do dyrektora teatru podziękowania za przyznanie mu nagrody Złotej Maski jest tak cudaczna, że publiczność natychmiast odpowiada aplauzem. Uroczo wpisała się w rolę miss z Lubartowa Monika Babicka, tak że czuje się oczywistą frajdę, jaką ma aktorka grając tę rolę. Ma swoje wspaniałe pięć minut Artur Kocięcki jako Lorenzo Miller i Roman Kruczkowski ze swoją deus sex machiną. Otóż to! Jest jeszcze też spora szczypta seksu. Jednym słowem, nie wyrzucajcie telewizorów po wiadomościach, tylko idzie do teatru, drodzy czytelnicy.»

"Woody Allen w Teatrze Osterwy"
Grzegorz Józefczuk
Gazeta Wyborcza - Lublin nr 134 online

 

 

Więcej informacji: