Artur Kocięcki




Strona główna
Aktualności
Kariera teatralna
Kariera filmowa
Twórczość
Galeria
Demo
Kontakt

 

 

     Artur Kocięcki urodził się w miejscowości Ławszowa – Osiecznica, w województwie dolnośląskim. Jest aktorem teatralnym i filmowym. Wcześniej w 1981r. jako laureat wielu Ogólnopolskich Konkursów Recytatorskich był gościem specjalnym w Teatrze Nowym w Łodzi u Kazimierza Dejmka. Animator kultury i instruktor teatralny.

    W 1982 r. rozpoczął studia w rodzącej się dopiero Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Gdańsku. Z racji tego, że Gdańsk miał ambicje tworzenia niezależnej, autonomicznej Szkoły Teatralnej, a Warszawa proponowała kolejną filię Akademii Teatralnej, nie doszło do przekształcenia Studia Aktorskiego przy Teatrze WYBRZEŻE w PWST. Uzyskany Dyplom Aktora Dramatu w 1985 roku, kończył jednocześnie krótką, acz znaczącą historię Szkoły Teatralnej w Gdańsku.

    Na profesjonalnej scenie debiutował w 1983 roku w „Reportażu z pop-festiwalu” Dery Tibora w reż. Krzysztofa Gordona, rolą wędrującego hippisa wyśpiewującego swoiste prawdy o życiu, na scenie Teatru Wybrzeże w Gdańsku.

    Grał w teatrach: Wybrzeże w Gdańsku (1982-85); Polskim w Poznaniu (1985-87); Rozrywki w Chorzowie (1987-92). Od 1992 roku w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie.
    W latach 1985-86 współpracował ze Zbigniewem Cynkutisem w jego teatrze: Drugim Studio Wrocławskim – spuściźnie po Grotowskim.
    Był angażowany do pierwszoplanowych ról w lubelskim Teatrze Muzycznym (1995, 2004, 2005).

    Postrzegany jest jako aktor o wszechstronnych możliwościach scenicznych. Grywa w filmach i serialach telewizyjnych m.in. w Chopin, pragnienie miłości, Dwa księżyce, Pogranicze w ogniu, Przyjaciele, Klan, Samo życie, Na wspólnej, M jak miłość, Plebania, Pitbull, Kryminalni, Fala zbrodni, Twarzą w twarz, Teraz albo nigdy i wielu innych, a także komediowych jak np. Daleko od noszy.

    Z powodzeniem wystąpił na Festiwalu Piosenki Aktorskiej w 1995 roku, po którym nagrał teledysk I mówię nie do słów Jana Wołka i muzyki Henryka Albera.

    Występuje też w roli pisarza.
W 2003 roku ukazała się Jego pierwsza książka – tom wierszy pt. Przytul mnie zmierzchu, życzliwie oceniony przez zarząd Lubelskiego Oddziału Związku Literatów Polskich oraz czytelników.
    W lipcu 2002 roku Artur Kocięcki uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu, przez 30 dni walczył ze śmiercią.
    Jego kolejna książka Przebudzenia jest próbą zapisu szczególnych doznań z powypadkowej śpiączki. Stanowi rodzaj kartek z dziennika choroby, notatek do reportażu  o przeżyciach z pogranicza światów.
    Autor postawił sobie bardzo trudne, wręcz karkołomne wyzwanie. Nie jest możliwe opisanie stanów podświadomości, innej świadomości – obojętnie jak to nazwiemy – tak, aby przekaz był czytelny dla każdego odbiorcy.
Artur Kocięcki świadomy tego, jak i ułomności słów, relacjonuje tylko swoje doznania pozazmysłowe i halucynacje jako obserwator, ale jednocześnie osoba znajdująca się w centrum tych relacjonowanych obrazów.
    Te obrazy przeplatane są refleksjami, które autor zaledwie sygnalizuje, prowadząc czytelnika do wielu pytań o sens, celowość oraz jakość naszego istnienia.
    Na poziomie stanu, który przyjmujemy za rzeczywistość oko jest często narzędziem tworzącym fikcje, narzędziem niebezpiecznym, ponieważ potrafi programować i sterować naszym umysłem. To, czego nie widzimy lub nie potrafimy sobie wyobrazić dla większości nie istnieje. Sposób, kąt widzenia zależy tylko od nas. W stanie opisywanym przez Artura Kocięckiego wizje napływają jak projekcja wewnętrzna. W jednym i w drugim przypadku obrazy mogą być zarówno złudzeniami, jak i prawdą. Znajdujące się w tych przestrzeniach istnienie na początku nie potrafi rozpoznać, co jest iluzją, a co życiem. Czy właściwie życie nie przypomina snu? Uczestniczymy w nim, ponieważ inni tego od nas oczekują. Jest to rodzaj umowy, gry, może konwenans społeczny, czy jednak świadomy wybór?
    Czemu zwykle brakuje nam odwagi, a nie siły, żeby świadomie i odpowiedzialnie modelować własne życie? – pyta autor.
    Uciekamy przed sobą, unikamy odpowiedzialności za swoje życie, czyny i słowa. Boimy się zmian, ponieważ każda przynosi coś nieznanego. Potrzebujemy rekwizytów jako punktów odniesienia. Jest w nas naiwne dziecko i surowy wymagający obserwator. Są także ciasne klatki – więzienia, zaklęte kręgi i niemożność wydobycia się poza ramy schematów. Takimi więzieniami mogą być uczucia wobec innych, normy obyczajowe, nasze odczucia, potrzeby, pragnienia, nasza samoocena, która zwykle nie jest prawdziwą oceną samego siebie, a tylko odbiciem w krzywym zwierciadle stereotypów. Głęboka, wielopoziomowa samoobserwacja jest punktem wyjścia, drogą do pełniejszej świadomości, do przebudzenia.
    Czym są przebudzenia Artura Kocięckiego? Pierwsze przebudzenie to niewątpliwie powrót do życia ze śpiączki, którą Kocięcki nazywa dosłownie: piekłem. Drugie przebudzenie posiada wymiar głębszy, duchowy. Jest to proces, który rozpoczyna się wychodzeniem z mroku,   z kokonu nieistnienia i przypomina klejenie rozbitego lustra. Odbicie w tym lustrze jest już inne: Nie jestem tym, kim byłem, okruchem szkła przemieniony – mówi autor.
Nie tylko traumatyczne przeżycie, ale również samodoskonalenie się, śmiałe schodzenie w głąb siebie, nie ocenianie, nie osądzanie innych, także akceptowanie siebie jako stworzenia nieidealnego, chwiejnego, popełniającego błędy, stwarza możliwości wielokrotnego zaśnięcia i odradzania się. Kiedy zaczniemy rozumieć co jest obrazem, a co widmem i dostrzeżemy tło tego odczucia, już się nie cofniemy, proces będzie trwał dalej.
     Przebudzenie u Kocięckiego to również otwartość na wszystko, co nas otacza, ludzi, pojęcia, zjawiska, wgląd z innej, głębszej perspektywy.
    Umierający mózg odbiera inne światy – stwierdza autor. Czy są to inne światy, czy różne poziomy świadomości, czy jeszcze coś innego, trudno ocenić temu, kto nie znajdował się na pograniczu życia i śmierci, kto nie uchylał kurtyny nieba. Zapewne każdy człowiek inaczej odczuwa taki stan. Mózg podzielony na dwie części – jak wszystko w tym świecie – stanowi nadal dla nauki zagadkę. Lewa półkula to logika, słowa; prawa – intuicja, wyobraźnia, abstrakcja i niema połowa mózgu. Lewa przyswaja około pięciu informacji
w ciągu sekundy. Prawa zawsze jest dzieckiem, a jednak potrafi pomieścić sto tysięcy razy więcej komunikatów. Człowiek również podlega dualizmowi pojęć, rzeczywistości, płci, wartości. Żyje między skrajnymi biegunami. Uwięziony
w świecie materii, obwarowany i zniewolony murem konwencji i praw nie potrafi posługiwać się swoją drugą, jakże bogatszą stroną. Udaje się to nielicznym, którzy potrafią zaufać mądrości w sobie. Ekstremalne przeżycia, wiara, cierpienie, samodoskonalenie duchowe, tęsknota do niepoznawalnego – praprzyczyny wszelkiej twórczości – to tylko różne drogi prowadzące do przekraczania granic ludzkiej natury, do przebudzenia.
    Rozważania na te tematy przypominają mi symbolikę tarota. Głupiec wędruje, zdobywając kolejne wtajemniczenia (arkana wiedzy) po to, aby uzyskując mądrość wrócić do punktu wyjścia i posiąść najgłębszą prawdę, że to, czego nauczył się podczas wędrówki było zbędnym wysiłkiem, ponieważ najważniejsze wiedział w momencie startu, tylko sobie tego nie uświadamiał. Jednak bez wędrówki nie osiągnąłby przebudzenia.
    Książka Artura Kocięckiego jest niezwykła nie tylko ze względu na treść, ale również zapis i czytelność języka. Autorowi udało się wypełnić zamierzenie twórcze unikając patosu, który zwykle pojawia się w tego typu relacjach. Pozostawia czytelnikowi wiele wolnego miejsca do własnych przemyśleń oraz budujące przesłanie o niepowtarzalności i tajemnicy ludzkiej egzystencji, o niezaprzeczalnej wartości życia samego w sobie.
    Porównanie życia do teatru nie jest nowatorskie, jednak w przypadku Przebudzeń nasuwa się samo. Życie dla Kocięckiego to nie tylko teatr, także sacrum, świątynia, to ognisko tęsknot człowieka do urzeczywistnienia wolności i wiary w sens i moc: słowa-kreatywu, ale też milczenia i bezruchu: czystej ekspresji.

Urszula Gierszon – Prezes Związku Literatów Polskich w Lublinie


powrót