|
|
GŁOS CZYTELNIKA
Przeczytałam książkę. To
piękna opowieść, pięknie napisana. Poruszyła mnie:
- przeszłam przez złość na los, który człowieka doświadcza, do
rozumienia, że oto raz jeszcze potwierdził zależność wartości
nagrody od zmagań (cierpienia?)
- już biegłam w myślach niosąc kosz pełen kwiatów - i stanęłam.....
Ten człowiek może mieć przecież świat cały i jego skarby, a ja tu z
kwiatkami.....
- pomiatałam przez chwilę moją dumą z drobnych zwycięstw-światełek -
ja zaczęłam ratować swoją duszę jakimś ostatnim instynktem małymi
kroczkami na sali treningowej jogi (gdy rozumnie właściwie patrzyłam
jak kona i pozwalałam jej umrzeć). Moje ciało było zdrowe i
bezpieczne. O co walczyła dusza nie było wiadome dla postronnych
(ani też, że walczyła), początkowo ja sama wiedziałam tylko to, że
wśród ćwiczeń jogi podjęłam pielęgnację ledwie tlącej się iskierki.
Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak to jest, gdy rzecz idzie o
ciało, o duszę, przetrwanie!
- gdy skończyłam czytać, chciałam czytać jeszcze - i stanęłam- jak
to, czego chcę więcej??
Pochylam się z
szacunkiem i ze zrozumieniem takim, na jakie mnie stać nad tym
ZWYCIĘSTWEM - nad WIELKOŚCIĄ człowieka niezwyciężonego w walce gdy
chodzi o miłość i ocalenie - miłość nie tylko do życia i
ocalenie nie tylko siebie; ratował Pan, swoich Bliskich (jestem
przekonana, że swoje znaczenie ma tu też piękny pogrzeb Żony). Daje
Pan, Panie Arturze, wiarę w sens zmagań, nadzieję, że w każdym z nas
bije niewielkie źródełko, które gdy będziemy tego bardzo potrzebować
może okazać się źródłem MOCY.... i że tego źródełka pilnuje KTOŚ
jeszcze?
Dzisiaj moje poruszenie
przypomina mi odczucie sprzed lat, gdy po raz pierwszy przeczytałam
"Małego Księcia".
Dziękuję.
Katarzyna
powrót
|
|