|
|
KULTURA LUBLIN
10.05.2008
Dwa światy artysty
ARTUR KOCIĘCKI Z TEATRU IM. OSTERWY PRZEDSTAWI JUTRO SWĄ KSIĄŻKĘ
„PRZEBUDZENIA”
ARTUR KOCIĘCKI Aktor i pisarz. Fot. GM
Sympatyczne oblicze aktora znamy nie tylko z wielu znaczących ról na
scenie Teatru im. Osterwy, ale i z kilku „rodzinnych” reklam
emitowanych na ekranie, gdzie z reguły jest uśmiechniętym ojcem
radosnej gromadki.
Patrząc na niego trudno przypuszczać, że ten lubiany artysta przeżył
cudem katastrofę samochodową, oscylując przez trzydzieści dni na
granicy życia i śmierci. Zapis tamtych doznań otrzymujemy dziś w
formie książkowej w tomiku „Przebudzenia”.
Artur Kocięcki nie jest w poczynaniach literackich nowicjuszem. W
2003 roku wydał zbiór poezji pod tytułem „Przytul mnie, zmierzchu”.
Wciąż jednak nosił w sobie zdarzenia z lipca 2002 r. Do
przeniesienia na papier wspomnień z powypadkowej śpiączki
zainspirował go wybitny poeta i literaturoznawca Tomasz Jastrun.
Sugerował nawet, by była to powieść. Jednak Kocięcki zdecydował się
nie dopowiadać niczego, co nie było jego udziałem. Zapis miał
pozostać czysty.
– Ta książka to proza, która w pewnym momencie nie wytrzymuje formy
i przechodzi w
abstrakcję
– mówi Artur Kocięcki. – Nie opisuję zjawisk, bo wychodzą poza
ludzką percepcję. Każda próba zapisu słownego takich doznań musi być
ułomna. Dokonuję wiwisekcji połączonej z refleksją. Doświadczyłem przenikania się światów i to jest
dokument innego niż ziemskie bytowania. Przeżyłem cud przebudzenia
świadomości, powrotu do świata. Olśnienie i zachwyt, że wbrew kapitulacji lekarzy i medycyny jest to możliwe.
Aktor i autor w jednej osobie bardzo szybko po rekonwalescencji
zaczął odkrywać literackie i filmowe dzieła, poruszające
problematykę podobną do jego przeżyć. Najważniejsza była dla niego
książka, którą napisał Anthony De Mello, zatytułowana
„Przebudzenie”. Poszedł tym śladem.
– Moim udziałem stało się coś tak niezwykłego, jak podnoszenie
kurtyny nieba i zajrzenie, co jest dalej –opowiada.
Swój tomik zadedykował synom Mateuszowi i Kamilowi, którzy przeżyli
z nim katastrofę, wychodząc z niej prawie cało: – To ich istnienie
ważyło najwięcej na rzecz powrotu, gdy tkwiłem na granicy światów.
Pojawiają się wtedy ekstremalne pytania – dlaczego warto pozostać w
grze. Doczesność, powrót do niej, wymaga zgody.
Jak dziś z perspektywy czasu Artur Kocięcki ocenia tamto
doświadczenie?
– Dało mi to głębsze zrozumienie świata, a jednocześnie większy
dystans do rzeczywistości. Wyżłobiło we mnie silne przekonanie, że
byt, jakiego doświadczamy, nie jest jedyną formą istnienia. Mam
nadzieję, że moja książka, która jest podziękowaniem za dar życia,
podziała budująco i inspirująco na innych. A tych, którzy stają na
„granicy”, natchnie do tego, by nie kapitulowali przedwcześnie –
mówi aktor.
Promocja książki „Przebudzenia” Artura Kocięckiego, połączona z
inscenizacją, odbędzie się w niedzielę o godz. 17 w sali
widowiskowej Teatru im. Osterwy. Dla Czytelników mamy kilkanaście
zaproszeń, które można odbierać na portierni redakcji.
MG
Autor: Iwona | Data: 10.05.08, 21:22:48
Brzmi niezwykle interesująco i tajemniczo, pamiętam Pana Artura z
ról teatralnych i wiem, że to będzie niezwykłe doznanie. Pozdrawiam
i życzę powodzenia.
Autor: clavi | Data: 11.05.08, 08:32:33
"Pojawiają się wtedy ekstremalne pytania – dlaczego warto pozostać w
grze. Doczesność, powrót do niej, wymaga zgody".
To oznacza, że znajdując się na owej nieznanej nam wcześniej granicy
światów można wybierać czy chcemy wrócić do doczesności czy przejść
na zawsze do innego świata?
Czym kusi ów świat, że niektórzy jednak świadomie - jak wynika z
wypowiedzi autora - go wybierają?
Jak to się dzieje, że leżąc w "śpiączce" (nie wiem czy to jest
właściwe słowo) jesteśmy władni prowadzić z sobą samym walkę z
pokusą "przejścia tam" lub pozostania tu?
Jaki mechanizm powoduje, że po "przebudzeniu" pamiętamy walkę
naszych myśli i fakt, że to dzięki NASZEJ decyzji o powrocie
wrócilismy jednak do przerwanego na chwilkę życia?
Czy nasze "ziemskie" skarby (jak w przypadku Artura - jego dzieci)
mają dla nas większą wagę niż to cośmy zobaczyli po tej drugiej
stronie i dlatego wybieramy "powroty"?
Dużo tych pytań...
Autor: Iwona | Data: 11.05.08, 12:22:25
...i tak naprawdę te dwa światy przenikiając się nawzajem nie dają
odpowiedzi, który jest prawdziwy. Istota twi w motywacji i w sile
umysłu, który z nich wybieramy, dlatego jedni odchodzą a inni
uznawani za dowód isnienia cudu pozostają.
Autor: clavi | Data: 11.05.08, 14:13:59
Fragment artykułu: "Śpiączka kontra śmierć"
"Uraz głowy często jest przyczyną wejścia w stan śpiączki. Może on
być wynikiem wypadku samochodowego lub nagłego uderzenia w głowę.
Pacjenci, którzy wybudzili się po kilku miesiącach lub latach
przebywania w śpiączce, często opowiadają innym ludziom, że nie
doświadczyli niczego niezwykłego. Mówią swoim przyjaciołom i
rodzinom o tym, że czuli się tak, jak gdyby spali.
Ofiary śpiączki w większości nie przypominają sobie jakichś jasnych
tuneli czy rozmawiających z nimi aniołów. Często wybudzają się po
miesiącu, najdalej po roku. Ofiary śpiączki często bywają
zaskoczone, słysząc, że od momentu ich ostatniej pobudki nastał nowy
rok lub miesiąc. Ich umysły wydają się tkwić w przeszłości.
Istnieje wiele historii ludzi twierdzących, że przeżyli
doświadczenie przedmśmiertne. Wielu z nich
twierdziło, że widzieli jasne światło, że z przyjemnością szli do
nieba, niektórzy też twierdzili, że byli natychmiast zabierani do
piekła. Interesujące jest to, że ludzie będący
w stanie śpiączki umysłowej nie wspominają tego typu wydarzeń. Jaka
jest więc różnica pomiędzy doświadczeniem przedśmiertnym a
doświadczeniem śpiączki?
Psychologia długo sądziła i nauczała, że jesteśmy na stałe
przywiązani do naszego duchowego rdzenia. Tak długo, jak tylko
jesteś przywiązany do tego rdzenia, tak długo możesz odbywać podróże
astralne i wizualizować swoją duszę w innej rzeczywistości. Jeśli
jednak oddzielisz się od tego sznura, wówczas będzie to oznaczało,
że umierasz.
Ofiary umysłowej śpiączki są nadal przywiązane do duchowego rdzenia
i właśnie dlatego nie mogą przejść lub dojrzeć czegokolwiek "po tej
drugiej stronie". W rzeczywistości ich dusza i
ciało odpoczywają. Przeważnie nie śnią, ponieważ sny często mogą nas
uchronić przed niebezpieczeństwami i rzeczami, które mogą nas
czekać. Osoba znajdująca się w stanie śpiączki duchowo i fizycznie
je odpiera".
Więcej tu:
http://www.life-after-life.paranormalium.pl/artykul.php?id=7
powrót
|
|